W rzeczywistości znacznie się one różnią. Oto najważniejsze różnice ⚠: Odwracalność – separacja jest odwracalna. Dla wielu osób jest to pewnego rodzaju “przerwa w związku”, która może pomóc im pokonać problemy małżeńskie. Z kolei rozwód to definitywny i nieodwracalny koniec małżeństwa . Koniec stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce. 1 lipca 2023 r. odwołany zostanie w Polsce stan zagrożenia epidemicznego wprowadzony w związku z zakażeniami wirusem SARS-CoV-2. Decyzja ma Czasami związek się kończy, rozstajemy się, przestajemy iść razem przez życie Większość z nas doświadczyła tego przynajmniej raz, a ktoś na pewno właśnie przechodzi przez to teraz. W tym tygodniu rozmawiamy o tym, kiedy i dlaczego związki się kończą, oraz jak powinniśmy się rozstawać z partnerem, abyśmy mogli kontynuować nasze życie i dać sobie szansę na nowy LABEL W związku z zapytaniami dotyczącymi terminów czy ma potrzebę stosowania nawozu w że w uprawach zakładanych jesienią termin graniczny stosowania nawozów to koniec jesieni. Pod filmem z informacją o rozstaniu natychmiast pojawiły się komentarze od zasmuconych fanów. Dla wielu z nich informacja o zakończeniu związku youtuberów była sporym zaskoczeniem. Weszłam z nadzieją, że to prank. Trzymajcie się kochani, wspieramy Was całym serduszkiem! Byliście super parą. Wasz płacz łamie mi serce. Szukając odpowiedzi na pytanie czy to kryzys czy koniec związku, na początku zorientuj się, na ile twoje postanowienie o zerwaniu relacji jest ostateczne. Pomoże ci ćwiczenie. Weź karton, rozrysuj tabelkę: mają się na niej zmieścić cztery pola. Plusy i minusy rozstania. . O tym, kiedy kryzys oznacza koniec związku, jak długo warto walczyć o partnera i jak to robić mądrze, dlaczego po każdym związku trzeba przejść żałobę i dlaczego w zdrowych związkach nie ma połówek pomarańczy, lecz są całe pomarańcze rozmawia Dagny Kurdwanowska z Justyna Dworczyk. Dagny Kurdwanowska: Poprzednio rozmawiałyśmy o kryzysach, które dla pary mogą być szansą. Dziś porozmawiamy o tym, że kryzys może być innym rodzajem szansy. Justyna Dworczyk: Na nowy związek. Tak, porozmawiamy o rozstaniach. Przychodzi ten moment, kiedy partnerzy stwierdzają, że walka o związek nie ma już sensu i decydują się go zakończyć. Chcieliby to zrobić w przyjaźni. Przyjacielskie rozstanie to fakt czy mit? Przyznam, że znam mało par, które rozstały się po przyjacielsku. Udaje im się natomiast stać się przyjaciółmi już po rozstaniu. Mało jest też par, które rozstają się na pierwszej rozprawie rozwodowej, choć z własnego doświadczenia wiem, że jest to możliwe. Moja sprawa rozwodowa trwała 10 minut. Dlaczego nie wszystkim się to udaje? Jeśli się rozstaliśmy, to znaczy, że pewnych spraw sobie nie dojaśniliśmy. Nie mam na myśli dojaśnień typu, kto pojedzie z dzieckiem do dentysty, czy z kim spędzi pierwsze święta i co z pożyczką, ale dojaśnienia dotyczące tego, jaki jest nasz problem i jak możemy go rozwiązać, kto i co nam może w tym pomoc, czy to jest w ogóle możliwe. Rozstaliśmy się, bo nie znaleźliśmy pomostu do bycia razem. A jest możliwa sytuacja, w której wyjaśniliśmy sobie wszystko i to nam dało poczucie, że nie ma sensu dalej walczyć o ten związek? Z mojej praktyki wynika, że tak jest rzadziej. Kiedy dochodzi do momentu wyjaśnienia, pojawia się szansa. Skoro partnerzy wiedzą, w czym tkwi problem, mogą przynajmniej przystąpić do pracy nad jego rozwiązaniem. Częściej obserwuję sytuację, gdzie oni jednak tego nie widzą. A nie widzą, ponieważ wokół nich jest dużo zamieszania i chaosu. Ludzie, którzy chcą się ze sobą rozstać często nie potrafią rozpoznać swoich emocji. Nie wiedzą, czy są smutni, czy są źli, czy w nich jest krzywda, czy wina. Na rozmowę o emocjach nie było w tym związku miejsca. Do tego dochodzą ludzie, którzy wokół nich się kręcą – podpowiadacze, tzw. ratowniczki. Oni też mogą narobić niezłego bałaganu. Ich intencje są zazwyczaj dobre, ale koniec końców każdy z pomagaczy amatorów naciąga tę kołdrę w swoją stronę, filtrując tę sytuację przez własne doświadczenia. Stąd przyjaciółki, które radzą – Zostaw go, bo jeśli cię raz zdradził, to na pewno znów to zrobi. Albo – Daj sobie spokój, przestań o to walczyć, bo i tak faceci są zawsze górą. Są i takie, które mówią – Walcz za wszelką cenę, bo rodzina jest najważniejsza. Tak reagują zwłaszcza mamy i teściowe, które często mówią, żeby przymknąć oko dla dobra dzieci. Czy w takim zaplątaniu, kiedy zewsząd pojawiają się sprzeczne komunikaty, jest jakiś sposób na to, żeby znaleźć siebie i swój własny głos? W hałasie nic nie jest możliwe. Kiedy nastanie cisza możliwe jest wszystko. Kobietom, które zdołały opanować zamęt proponuję, żeby zadały sobie ważne pytania. Jedno brzmi – czy to ten? Drugie: Jak ja to wiem, że jestem kochana? Po czym to poznaję? Będąc przekonaną, że dojrzała miłość wyraża się w kategoriach fizycznych proszę, aby skupiły się na konkretnych zachowaniach, jakie obserwują u swoich partnerów, a które dają im taką pewność, że są kochane. 99% kobiet nigdy nie zadało sobie tego pytania! Ja też do nich należałam. Odpowiedzi na to pytanie mogą być bardzo różne. Warto przyjąć je, nie oceniając, nie wartościując, nie porównując się z innymi. Jedna z kobiet, uczestniczek warsztatów podzieliła się własnym odkryciem – Kiedy wyjeżdżam i jestem w innym mieście, a on mi wysyła esemsa: „Dzień dobry kotku, wolę się budzić obok ciebie”, albo kiedy w ciągu dnia odgarnie mi włosy z czoła i patrzy tym maślanym wzrokiem i lekko chłopięcym uśmiechem, to ja wtedy wiem, że to jest miłość. Inna mówi z kolei, że przypomina sobie, jak kiedyś jej mąż przechodząc obok, klepał ją w pupę i wydawał z siebie lwi pomruk, jakby chciał ją zjeść – wtedy nie miała wątpliwości, że jest kochana. Jeszcze inna bez trudu zdiagnozowała miłość: stolik w ulubionej restauracji, kwiaty bez okazji, niespodzianki takie jak koncert, teatr… Tych objawów miłości jest tyle, ile kobiet. Przestrzegam przed zawężeniem ich do tych, które wymieniłam. W poprzedniej rozmowie mówiłam o „robieniu miłości”. Ten okres próby polega na tym, że możesz zatrzymać się pomyśleć, czego potrzebujesz, aby wiedzieć, że jesteś kochana, co w tym związku dostajesz, a czego brakuje. I uwaga, jeśli dojdziesz do wniosku, że jednak dostajesz niewiele, to nie jest powód do rozstania. Wciąż warto walczyć? Walczyć w ogóle nie warto. Walka utrzymuje w pozycjach jakiegoś wroga. Warto to wszystko uspokoić, przyjąć zaakceptować, że jest źle i zatrzymać walkę. Zacząć uświadamiać sobie, co się dzieje i dlaczego. Jeśli para jest ze sobą pięć, sześć lat, to ja bym starała się taki związek ratować. To moment w którym można przejść do drugiego etapu: jak mój partner wie, że jest kochany. Czy i po czym to rozpoznaje. Nam się często wydaje, że to coś niezwykłego nieosiągalnego. Tymczasem jedna z kobiet po warsztatach podzieliła się tym, co usłyszała od swojego męża. On poznawał miłość po tym, jak ona nosi obrączkę. Nigdy by na to nie wpadła, że to jest dla niego takie ważne. Przyznasz chyba, że ten czyn nie należy do zbyt ekstremalnych, że da się to robić dla kochanej osoby. Inna zaś usłyszała, że jej mąż wiedziałby, że jest kochany, gdyby ona choć raz w tygodniu zrobiła mu wieczorem kanapki. Potem już tylko pozostaje sobie „To” robić. Ona mu zrobi kanapki, a on ją klepnie w pupę? To takie proste? A co nam do tego, jak inni robią sobie miłość? Po co wartościować? To nie jest mój przepis, to pochodzi od realnych partnerów, którzy tak rozumieli objawy miłości. Przepraszam bardzo, ale biorąc pod uwagę, że do tej pory nie mieli pojęcia lub kiedyś wiedzieli, a teraz zapomnieli jak się kochać i dlatego być może grozi im rozwód, biorąc pod uwagę że ona pięć lat czeka aż on się domyśli, jaki jest wzór na kochanie jej, zamiast mu go podyktować, nie wydaje mi się, aby to było aż takie proste dla tych par… Mówisz o parach, które są ze sobą pięć lat, a statystyki mówią, że większość par, które się rozwodzą tych pięciu lat ze sobą nie wytrzymuje. Jak myślisz, gdzie tkwi problem? Że nie wytrzymują? Tak. Jest taki popularny trend, który przeszkadza ludziom robić dla siebie miłość – to są potrzeby. Jakoś tak się porobiło, że kobiety mylą rozumienie swoich potrzeb z roszczeniami, aby je spełniać. Wchodzą w związki przekonane, że mężczyzna powinien je spełniać. I myślę, że jest to bardzo agresywne podejście. Zastanawiam się skąd w ogóle kobiety mają taki pomysł. Chcą być punktem odniesienia, wokół którego mężczyzna ma krążyć. Bardzo romantyczne, ale to nie ma nic wspólnego z życiem. Mężczyźni nie przychodzą na świat po to, żeby spełniać potrzeby jakiejkolwiek kobiety. Niektóre kobiety zdają się być zaskoczone tym faktem. Moja mama i babcia zawsze uważały, że wyjście za mąż da mi poczucie bezpieczeństwa. Pod poczuciem bezpieczeństwa kryje się często bezpieczeństwo finansowe. Pieniądze bardzo dużo namieszały w naszych związkach. Jeśli wchodzisz z takim oczekiwaniem w związek – wchodzisz do paszczy lwa. Kobieta decydując się na wspólne życie musi poza związkiem stać na własnych nogach. Musi być całą pomarańczą, a nie połówką? Tak. Jeśli on zapewnia bezpieczeństwo – od podstawowych rachunków przez wakacje skończywszy na butach i torebkach, w których na pewno poczujesz się bezpiecznie w każdej sytuacji towarzyskiej, to z czym zostajesz, kiedy ten związek się kończy? Co będzie z twoim bezpieczeństwem? Jeśli zarabiasz własne pieniądze i jesteś samodzielna finansowo to, gdy on odejdzie albo ty zechcesz odejść twój świat się nie zawali. Myślenie, że mężczyzna powinien być odpowiedzialny za sferę finansową w związku jest zgubne. Wiem, że to jest niepopularne, co powiem, ale kobieto, sama musisz zadbać o swoją potrzebę bycia bezpieczną finansowo. Chcemy mieć ciastko i zjeść ciastko – być niezależne, a jednocześnie mieć zapewnione przez mężczyznę bezpieczeństwo finansowe? Zgadza się! Nasze wyobrażenia na temat mężczyzn, z którymi chciałybyśmy wieść życie są skrajne. Ma być romantyczny, ale męski, dowcipny, ale i poważny. Ty chcesz jechać z koleżankami do SPA, to on zanosi ci torbę do samochodu, ale gdyby sam zechciał iść z kolegami na piwo, to nie spotka się to z zachwytem. Jest odpowiedzialny i spontaniczny. Wyrecytuje wiersz, a potem da komuś w zęby. To jest niemożliwe do pogodzenia. Trzeba zejść z tych nierealnych oczekiwań. Każdy kij ma dwa końce. Coraz więcej kobiet zarabia więcej od swoich partnerów. Oczywiście. Wiele par dziś się rozstaje nie tylko dlatego, że kobieta chce się uwolnić od zaborczego partnera i wreszcie się realizować, ale też dlatego, że on za mało zarabia i jest za mało przedsiębiorczy, a na pewno jest mniej przedsiębiorczy od niej. I on nawet klepie ją po tej pupie, smyra za uchem, przynosi kwiaty, ale dla niej to nie miłość. Miłość będzie, jak ją przebije w dochodach. Mamy tu dwa destrukcyjne wzorce. W jednym dominują mężczyźni, w drugim kobiety. A gdzie równowaga? Masz rację. Właśnie rozmawiamy o jej braku jako czynniku, który rujnuje związki. Nie da się być niezależną i oczekiwać, że facet spełni wszystkie potrzeby. Wiele związków poddaje się, kiedy przychodzą pierwsze konflikty i przestaje być przyjemnie. Partnerzy wychodzą więc z założenia, że zamiast się męczyć, lepiej po prostu się rozejść. Związki nie mogą być tylko przyjemne. Oczywiście, takie związki funkcjonują. Są nimi na przykład… trójkąty. Mężczyzna szuka przyjemności z inną kobietą poza swoim małżeństwem. Ta trzecia z jakiegoś powodu się na to godzi. Z jakiego? Bo dzięki temu ona jest w związku, w którym jest tylko przyjemnie. Ona często nie martwi się tym, że on ma żonę. Jest jej wygodnie. Ona nie chce tych wszystkich związkowych trudności. Trudności, codzienności, tak zwana bieżączka zostają w związku tego mężczyzny. To z żoną on zamartwia się, jak rozwiązać problem syna w szkole, jaki kredyt mają wziąć. Z tą trzecią ma „przyjemnie”, ona go w tym zmartwieniu ukoi. Ona nie chce innej relacji. Dlaczego? Bo jest przerażona. Związek, dojrzały z opcją „nieprzyjemnie” ją przeraża. Nie wyleczyła się ze swojej historii i swoich poprzednich doświadczeń. Kobiety ignorują rany po swoich poprzednich związkach. Chciałyby przejść obok tego do porządku dziennego. Ale każde rozstanie jest szokiem i czymś bardzo trudnym. Po każdym zakończonym związku potrzebny jest okres żałoby i rekonwalescencji. To czas, kiedy możemy głęboko przemyśleć, w jaki sposób ja przyczyniłam się do jego rozpadu To „ja” jest bardzo ważne. Kobiety tego unikają i wchodzą w kolejny związek poranione, z cieknącymi od krwi ranami. Znajdują więc mężczyznę, który ma te rany opatrzyć i uleczyć. I na początku rzeczywiście tak się dzieje. On je opatruje i dlatego jest najwspanialszym mężczyzną, z którym one chcą teraz być. Ale ten związek zaczyna się od choroby. Może to całkiem długo potrwać, ponieważ oboje są już w koluzji – są uwikłani. Ten mężczyzna lubi się opiekować nieszczęśliwymi kobietami. A co jest pod spodem? Pod spodem jest chęć dominacji. On ją uzależnia od siebie? Ona potrzebowała opieki, a on jej tę opiekę zapewnia. Jest w tym rodzaj niezdrowej zależności. Mężczyzna nie jest w tym związku partnerem, ale raczej rodzicem dla tej kobiety. Kobietom, z którymi pracuję sugeruję wyraźnie – dajcie sobie czas, żeby się wyleczyć. Sprawdźcie, dlaczego wybrałyście akurat takiego partnera. Dlaczego wchodzicie w związek ułomne i chore? Tu niestety trzeba popracować, wrócić do tego, jakie kto miał wzorce rodzinne, jakie relacje z ojcem, jak tata traktował mamę, jak mama tatę, być może któregoś z rodziców brakowało… Trzeba sprawdzić, jakie masz w głowie skrypty i jakie w sobie nosisz prawdy. Zastanowić się, jak one wpływają na twoje wybory. Nie znając tych odpowiedzi tkwimy w związkach, które nas nie satysfakcjonują, ale w jakiś sposób dają nam to, co znane i bezpieczne? Zdecydowanie. Jeśli jesteś nadgryzioną pomarańczą i potrzebujesz dopełnienia, to poszukasz kogoś, kto też jest w jakiś sposób niepełny. Laleczka ze złamaną nóżką i miś z urwanym uszkiem – wiódł ślepy kulawego. Znajdą się w gęstym tłumie. Co się zmieni, jeśli kobieta wyleczy te rany sama? „Sama” jest pewną metaforą. Polecam krąg innych kobiet, pracę warsztatową, terapeutę. Sama oznacza nie w kolejnym związku i przy użyciu tej nowej relacji, jako środka leczącego. Jeśli w tym znaczeniu zrobisz to sama, sama nakleisz plastry, opatrzysz rany i wyjdziesz na świat, to nagle wokół ciebie pojawi się masa „zdrowych” partnerów. Zdrowych, czyli nie kandydatów na twoich pacjentów. Mężczyzn dotyczy to tak samo. Ci zdrowi nie chcą tej poranionej, bo nie interesuje ich rekonwalescentka, oni szukają partnerki. Rany i blizny nie są niczym wstydliwym. Dziś mało kto ich nie ma. Nie obligujmy jednak partnerów, by je nam opatrywali. Przecież nietrudno wyobrazić to sobie z innej perspektywy. Kiedy myślisz o sobie jak o zdrowej, pełnej, wartościowej, to nie jesteś zainteresowana rozwodnikiem, który ma zdjęcie żony w portfelu… W dobrych związkach nie ma połówek pomarańczy. To mit. W przyrodzie istnieją całe pomarańcze. To jak właściwie wygląda zdrowe i dojrzałe rozstanie? To jest bardzo trudne pytanie, bo rzadko się zdarza, żeby oboje partnerzy byli jednakowo na to gotowi. Czasem ona jest już gotowa, a on jeszcze nie, a czasem odwrotnie. Dobre rozstanie polega więc na tym, że ten z partnerów, który jest już gotowy pomaga tę swoją gotowość zrozumieć drugiemu. Wiele zależy od osoby, która podejmuje tę decyzję. Potrzebne są wówczas Jednoznaczne komunikaty, spokojne i asertywne: To koniec. Bez pozostawienia otwartej furtki. Mówimy tym samym – nie ma już w nas miejsca dla tej osoby. Zobacz, jak trudno jest to powiedzieć. Wydaje się to bardzo brutalne. Prawda, ale to nie musi się podobać. W tym właśnie problem. Stawanie w prawdzie jest trudne. Nie ma innej drogi. Zaprzeczanie rzeczywistości przez partnera, który taki komunikat otrzymuje, jest dla niego szkodliwe. Niejasne komunikaty ze strony partnera, który już podjął decyzję są okrutne. Klasyczne są barbarzyńskie metody: niech się domyśli po tym, jaki dla niej jestem, może sama zrezygnuje. Teraz też jasność i klarowność wydają ci się to brutalne? Zdrada nie jest brutalna, dopóki się o niej nie dowiesz. Komunikaty muszą zawierać fakty, np. między nami już od dawna dzieje się tak i tak. Zobacz, próbowaliśmy, ale to nic nie dało. Nie można interpretować faktów. Trzeba mówić o swoich odczuciach, emocjach, myślach, intencjach. I robić to na raty, bez pośpiechu, żeby było ludzko. Z drugiej strony, często jest tak, że partner podświadomie czeka już na to rozstanie. Jest świadomy rozkładu związku oraz wyczerpania możliwości, aby go naprawić. Nie ma odwagi zainicjować rozstania. Czasem ten brak odwagi, aby powiedzieć „to koniec” wynika z lęku przed samotnością. Zaczynam rozumieć, dlaczego jest taki problem z przyjacielskimi rozstaniami. Tak wiele rozwodów kończy się przecież ostrymi wojnami. – Tatuś nas porzucił – mówią kobiety. Ta dzi*ka zrujnowała mi życie – mówią mężczyźni. To przez brak gotowości? Tak. I przez to, że forsujemy rozstanie za szybko, za silnie, za mocno. Partner może mieć poczucie niesprawiedliwości, przenosi całą odpowiedzialność za rozpad na osobę, która zainicjowała rozstanie. Zastanawiam się, jak ludzie z tego w ogóle wychodzą. Jeśli nie spotkają na swojej drodze osoby, która je wesprze, nie przeczytają książki, która pomoże im się obudzić i wyjść z zaklętego kręgu obwiniania, nie skorzystają z terapii, to będzie im strasznie trudno poradzić sobie samemu. Dojrzałe rozstanie wymaga też dojrzałej rozmowy, bez przemocy. Jeśli oskarżamy, nigdy nie wyjdziemy z tego w jednym kawałku. Nie zaczynaj od „Ty”. Zacznij od „Ja”, bo na to, co dzieje się teraz pracowały równo obie strony. Przyjrzyj się więc, jaki był twój udział, bo tylko jeśli to zrozumiesz da ci szansę, żeby wystartować w nowy związek inaczej. Może lepiej i dojrzalej. Inaczej potkniesz się o te same schody. Mówimy o sytuacji, w której to kobieta decyduje o zakończeniu związku, a co kiedy to mężczyzna przychodzi i mówi – nie ma już dla ciebie miejsca w moim życiu? Wiem, że to potwornie boli, ale popatrz na to, jak na prezent. Być może on ci daje prezent, którego sama byś sobie nie dała. Może nie jutro, nie za tydzień, ale za rok zobaczysz w tym szansę i nową możliwość. Kobietom w takiej sytuacji mówię – możesz zaprzeczać rzeczywistości, ale co ci to da? Jaki los sobie szykujesz, opierając się rozstaniu, które jest faktem. On się już z tobą pożegnał. Nieważne, czy jeszcze przez jakiś czas będziecie mieszkać w tym samym domu jeść ze wspólnej lodówki i wkładać pranie do tej samej pralki. I tak nie jesteście już razem. Najlepsze, co możesz zrobić, to zastanowić się, dlaczego do tego doszło i co możesz zrobić dla siebie. Życie w poczuciu krzywdy i w bólu jest autodestrukcją. Odpuść. A rozstanie na próbę ma sens? Rozstanie na próbę. Hmm, dla mnie to brzmi jak „zdzwonimy się”, kiedy nie masz nawet numeru osoby, którą przypadkowo spotkałaś w galerii handlowej. Ona rzuca ci się na szyję, a ty marzysz żeby już sobie poszła. Wiadomo, że się nie zdzwonicie tak samo, jak wiadomo, że do siebie po tej próbie nie wrócicie. Choć oczywiście zdarza się, niektórym się udaje. Co nam zostaje po dojrzałym rozstaniu? Jeśli przez to przejdziemy, to zostaje nam skarbnica wiedzy i informacji o sobie, o swojej tożsamości, o swoich wartościach. Dowiadujesz się nagle, co jest dla ciebie ważne, co ma dla ciebie sens, jakie są twoje prawdy o sobie, o ludziach, o relacjach. Dowiadujesz się, co myślisz o mężczyznach, o miłości. Dowiadujesz się też, co myślisz o porażce, o sukcesie, czy bierzesz pod uwagę drugą szansę. Możesz się zorientować, że szwankuje ci komunikacja, że nie radzisz sobie ze wszystkimi emocjami. A wtedy możesz coś z tym zrobić, możesz zacząć nad tym pracować. I okazuje się, że nabywasz zupełnie nowe kompetencje, a miś z oberwanym uszkiem nie ma już u ciebie szans. Powrót do siebie po rozstaniu jest możliwy? Na początku naszej rozmowy wspomniałam, że moja rozprawa rozwodowa trwała 10 minut. Rozstaliśmy się w zgodzie. Nie na próbę. Na zawsze. Rok po rozstaniu znów byliśmy razem, a jeszcze rok później wzięliśmy drugi ślub. To było po 17 latach bycia razem. To ja byłam osobą przygotowującą mojego męża do rozstania. I wiem, że w tamtym momencie to było właściwe. Uważałam, że rozwód jest nieuchronny. Do czegoś nie mieliśmy dostępu. Rozwód to zmienił? Tak. Rozwód pozwolił patrzeć z innej perspektywy. To nie znaczy, że przeszliśmy przez niego bez szwanku. pozostawił w nas blizny. To nie jest coś, co się przechodzi ot tak. Ale oboje nas skłonił do weryfikacji tego, czym był nasz związek, jak w nim funkcjonowaliśmy, co było piękne, a co nie może się już powtórzyć. W końcu doszliśmy do tego, że się pogubiliśmy, ale życie bez siebie jest udręką, jedną wielką tęsknotą. Ten związek, który mamy teraz jest zupełnie inny. Dopiero po tych 17 latach weszliśmy w fazę robienia miłości. Rozmawiasz więc z bardzo „kompetentną” osobą. *** Justyna Dworczyk – trenerka, coach, mówca, wykładowca, autorka warsztatów Ta, Która Wie. Integrując różne podejścia – coachingowe i terapeutyczne towarzyszy ludziom w zmianie. Pomaga poprawić jakość życia przez uzdrowienie relacji rodzinnych, partnerskich, biznesowych. Kieruje się tezą, że dobre relacje to szczęśliwe życie. Fani nie widzą potencjału w związku Patrycji Izydorczyk i Mikołaja Cieśli z "Love Island". Co więcej - niektórzy są przekonani, że to początek końca! Pod najnowszym zdjęciem posypały się wymowne komentarze! Czy nad związkiem Patrycji Izydorczyk i Mikołaja Cieśli z "Love Island" pojawiły się czarne chmury? Niektórzy internauci są przekonani, że ta dwójka absolutnie do siebie nie pasuje. Najnowsze zdjęcie, które pojawiło się na instagramowym profilu Mikołaja ma być tego dowodem - pod postem posypała się masa komentarzy. "Love Island": Patrycja znudzona na zdjęciu z Mikołajem? Nie od dziś wiadomo, że randkowe programy typu reality-show potrafią połączyć dwójkę obcych sobie ludzi - tak też się stało w przypadku Patrycji Izydorczyk i Mikołaja Cieśli - co prawda ta dwójka pochodzi z dwóch różnych edycji, jednak ich drogi spotkały się, kiedy Mikołaj ponownie wrócił do programu "Love Island". Pomiędzy nimi od razu zaiskrzyło i jako nieliczni Patrycja i Mikołaj z "Love Island" do tej pory tworzą związek, relacjonując jego przebieg za sprawą Instagrama. To właśnie tam pojawiło się kolejne zdjęcie pary - tym razem Mikołaj ponownie dzieli się się swoją największą pasją z Patrycją, zabierając ją na górską wędrówkę, wspólnie z ich czworonożnym przyjacielem. Pod zdjęciem Mikołaj pokusił się także o pytanie do fanów: - Jak sądzicie czy @ ma już dosyć gór?😅 Takich odpowiedzi jednak prawdopodobnie się nie spodziewał! Zobacz także: "Love Island" Aleksandra i Adrian szczerze o swoim związku: "Nie jest kolorowo". Mają kryzys? "Love Island": fani są pewni, że to koniec związku Mikołaja i Patrycji Pod zdjęciem posypały się liczne komentarze, sugerujące, że Patrycja wygląda na znudzoną, nie pasuje do świata Mikołaja, który kocha naturę i swojskie, spokojne życie. Obserwatorzy sugerują, że Patrycja preferuje popularność i wielkomiejskie życie, w towarzystwie swoich przyjaciółek: - Patka cały czas wygląda na niezadowoloną , znudzoną … 🙄 Najlepiej jej chyba z koleżankami - Patrycja wygląda jak by to robiła z przymusu 🙁 - Za chwile będzie oficjalne wydanie na insta itp. ze nie udało się i tam takie bla bla bla 😆😜 - Jest znudzona jak widać już chyba wszystkim 😂😂😂😂 - Jakaś taka niezadowolona, znudzona - Gdzie jakiś romantyzm? Pati już jest znudzona, a szkoda - Myślę że chyba ma dość mat. prasowe Zobacz także: "Love Island": Caroline i Mateusz wrócili do siebie?! Są jednak też tacy, którzy nadal wierzą w uczucia oraz siłę tego związku: - Patka wygląda rewelacyjnie 😍 mogłabym za nią iść i 20 km i patrzeć ❤️🔥🔥 - MOJA ULUBIONA PARKA 🥰🥰 - Ale super jesteście 🥵 - Mega ładna fotka i pięknie razem wyglądacie 😊😊 - Pasujecie do siebie, trzymam kciuki✊ - Słodko razem wyglądacie życzę wam dużo miłości 💖💖💖 Nie da się ukryć, że jeszcze niedawno Patrycja z "Love Island" wspominała o dziecku, teraz natomiast fani zwiastują parze rychły koniec związku. Mamy jednak nadzieje, że Patrycja ewentualnie ma dość jedynie gór - nie Mikołaja i ich wspólnego życia. Instagram @mikolajciesla Jesteś z kimś, ale nagle druga osoba odchodzi. Nie do końca rozumiesz dlaczego to zakończyło się w ten sposób, nie wiesz co właściwie poszło nie tak. Albo może to Ty kończysz związek z braku sił na dalsze jego ratowanie. Tak czy inaczej, prowadzisz ze sobą dyskusje, typu: „co by było gdyby”. Czas płynie, a jednak łapiesz się na tym, że czasem wracasz myślami do przeszłości. Jakby nie wszystko zostało zrobione, jakby pozostało coś niedokończone… Bo z jednej strony do rozstania doszło, ale jednocześnie w jakimś sensie związek jeszcze trwa, jeszcze się domyka. Czy zatem rozstanie to na pewno koniec związku? Zdarza się, że trudno jest określić nawet moment zakończenia związku. Szczególnie, gdy ludzie rozstają się w emocjach, mówią rzeczy, których później żałują. Potem jedni chcą się tłumaczyć, a drudzy nie chcą już słuchać. Jedni gonią, drudzy uciekają. A potem odwrotnie. Nawet jeśli ktoś krzyknął: „To już koniec”, to kolejne zdarzenia niekoniecznie to potwierdzają. Niektóre pary potrafią się tak ganiać przez lata! Nie są w stanie ani być ze sobą, ani trwale się rozstać. Z pewnością takiemu stanowi rzeczy służą wszelkiego typu sprawy, które w jakiś sposób podtrzymują kontakt. Dla przykładu, słyszałem historię pary, która rozstała się, ale pomimo wejścia w nowe związki nadal dawała sobie sygnały zainteresowania. Pretekstem i paliwem do podtrzymywania tej sytuacji była… wspólna opieka nad niegdyś wspólnym zwierzakiem. Teoretycznie wszyscy wiemy, że przeszłość to przeszłość. I że dzisiaj jest dzisiaj. W praktyce jednak zaskakująco dużo osób utyka w pewnego rodzaju zawieszeniu, które łączy w sobie: niedomkniętą przeszłość, niewyraźną teraźniejszość i fantazyjną przyszłość. Dlaczego? Proces przeżywania straty Jednym z możliwych wyjaśnień jest to, że nawet jeśli sama decyzja o rozstaniu zapada w konkretnej chwili, to rozstawanie się to proces, który trwa w czasie. W tym sensie rozstawanie się możemy zobaczyć jako proces przeżywania straty, opisany przez Elisabeth Kubler-Ross jako składający się z 5 faz: Zaprzeczenie – w tej fazie nie wierzysz, że to co się dzieje to prawda. Nie dowierzasz, albo wręcz odrzucasz od siebie myśli o tym, że to już koniec. Gniew – wściekasz się na bliską osobę i na siebie. Wywalasz z siebie dużo złości. Targowanie się – próbujesz odwrócić to co się wydarzyło. Negocjujesz ze sobą i z eks. Zrobisz na tym etapie wszystko, by nie doświadczyć poczucia straty. Faza Depresji – depresja rozumiana jako utrata wiary w miłość, w związki, w ludzi. Obniżony nastrój. Poczucie zapadanie się. Akceptacja – godzisz się z tym co masz na dzisiaj. Uznajesz nieodwracalność, uznajesz, że jest tak jak powinno być. Doznajesz poczucia pogodzenia się z bieżącą sytuacją. Życie to nie książka, więc powyższe fazy mogą się przeplatać, pojawiać się i znikać, by za chwilę ponownie się pojawić. Dla przykładu: możesz wejść w fazę targowania się, a potem w gniew, a potem w fazę zaprzeczenia. To przeplatanie się faz jest naturalne. Zdarza się jednak, na przykład w sytuacji utrzymywania kontaktu z eks, że można utknąć – z jednej strony nie mieć prawdziwego związku z eks, ale również odebrać sobie szansę na domknięcie tego rozdziału i otwarcie się na coś nowego. Coś w stylu stania w otwartych drzwiach: ani nie jesteś w środku, ani na zewnątrz. Mówiąc o rozstaniu teoretycznie i na chłodno, sprawa jest niezwykle prosta. Wystarczy uznać nieodwracalność tego co dotychczas się wydarzyło, domknąć uchylone drzwi i ruszyć naprzód. Jako ludzie funkcjonujemy jednak nie tylko w sferze racjonalnej, ale również emocjonalnej, cielesnej i duchowej. W sytuacji rozstawania się naturalnie pojawia się w nas bardzo dużo emocji, wrażeń z ciała i myśli, i wielu z nich nie witamy z radością. To trudny proces i naturalnie może przyczyniać się do obniżania nastroju, albo wręcz cierpienia. Sytuacje życiowe o największym ryzyku zachorowania Sprawa jest tym poważniejsza, jeśli mówimy o szczególnym rodzaju rozstania – o rozwodzie. Zgodnie z badaniami z 1967 r. które przeprowadzili psychiatrzy z Washington University w Seattle, rozwód oznaczono jako drugie, z najbardziej stresujących zdarzeń w życiu, zaraz po śmierci współmałżonka. Na trzecim miejscu znalazła się separacja małżeńska. Psychiatrzy zauważyli, że im zdarzenie jest wyżej na liście, tym większe jest ryzyko tego, że poważnie zachorujesz. Co praktycznego wynika z tych badań? Że rozstanie po długim związku, to sytuacja szczególna i dla większości ludzi bardzo trudna. Warto o tym pamiętać i odpowiednio troskliwie o siebie zadbać. Jak zadbać o siebie i jak poradzić sobie z rozstaniem? To zależy wyłącznie od Ciebie. Zależy od tego jak się w danym momencie przejawiasz, jak Ci jest i czego akurat potrzebujesz. Rozstawanie może powodować w nas zupełnie różne reakcje. U jednych pojawi się dużo lęku przed samotnością, u innych dużo poczucia zmarnowanego czasu, a u jeszcze innych, poczucie pustki, poczucie bycia odrzuconym, albo duże pokłady złości. Zależy to więc od osoby oraz momentu w procesie rozstawania się. Innymi słowy: każdy zareaguje inaczej, ale też każdej reakcji, jakakolwiek by była, można się przyjrzeć. Gdy się jej przyjrzymy, przeżyjemy towarzyszące jej emocje, przetrawimy to, co jest do przetrawienia… to zapewne wyłoni się coś kolejnego… a potem znowu coś kolejnego. Trudność rozstawania się, polega na tym, że reakcje i stany, które się wówczas pojawiają bywają intensywne i jest ich dużo na raz. Często dotykają też bardzo wrażliwych miejsc. Można powiedzieć, że w trakcie bycia w związku w jakimś stopniu te miejsca były chronione, a po rozstaniu, dają o sobie znać. Ujmując całą sytuację jeszcze inaczej: jest zupełnie naturalne, że trudne sytuacje uruchamiają wiele emocji, lęków, myśli i reakcji z ciała. Mając tego świadomość, możesz dać sobie na to przestrzeń. Przestrzeń, również w znaczeniu fizycznym czy też geograficznym. Dla przykładu: jeśli z jakiś względów masz stały kontakt z toksycznym eks, to trochę tak jakbyś próbowała przeprowadzać operację na otwartym sercu i jednocześnie próbowała oglądać horror w telewizji. W takiej sytuacji ryzyko komplikacji w trakcie operacji wzrasta, i też z oglądania filmu pewnie wiele nie będziesz mieć. Idąc za porównaniem z operacją – jeśli decydujesz się na operację, to zazwyczaj akceptujesz konieczność poddania się medycznemu reżimowi: najpierw chodzisz na konsultacje, czasami prosisz innego lekarza o potwierdzenie diagnozy, a gdy już się zdecydujesz na operację, to nie jesz i nie pijesz przez jakiś czas przed operacją, a do szpitala nie wpadasz na 5 minut przed, tylko wcześniej: przebierasz się, kładziesz do łóżka i tak dalej. Jeśli chodzi o zdrowie psychiczne, to wielu osobom jakoś trudniej zapewnić sobie przestrzeń na przeprowadzenie operacji pod tytułem “rozstanie”, chociaż jest bardzo złożoną operacją. I jak pokazują wspomniane badania operacją jedną z najpoważniejszych, bo mocno zwiększającą ryzyko wystąpienie choroby. Co jest dla Ciebie możliwe? Zdaję sobie przy tym sprawę, że nie każdy może rzucić wszystko, pojechać w Bieszczady, kontemplować życie i przechodzić płynnie proces kończenia związku. Ale prawdopodobnie większość z nas może wyjechać na kilka dni, żeby złapać oddech, zwolnić, pobyć ze sobą.. A jeśli w Twoim przypadku nawet to nie jest możliwe, to zapewne możesz zacząć regularnie chodzić do lasu czy parku, by w ten sposób zapewnić sobie przestrzeń wyłącznie dla siebie. Po drugie, o ile mało kto z nas wpadłby na pomysł, żeby operować fizyczne serce jako chirurg amator, to jednak jeśli chodzi o nasze zdrowie psychiczne, dużo częściej wybieramy opcję “sam sobie poradzę”, “dam radę”. I jasne, są pewnie osoby, które dadzą radę same, ale czy nie byłoby im lżej, gdyby zapewniły sobie towarzyszenie w procesie rozstania? Tym bardziej, jeśli należysz do osób, które mają ograniczone wsparcie ze strony znajomych, albo rozstajesz się po długim związku, to zachęcam Cię do rozważenia kontaktu z psychoterapeutą, grupą wsparcia lub inną formą wsparcia, która będzie dla Ciebie pożyteczna. Bo regularne spotkania w bezpiecznej przestrzeni, gdzie możesz na bieżąco oglądać to, co się z Tobą dzieje, mogą znacznie ułatwić Ci przejście przez cały proces. A tematów do omówienia, szczególnie po długim, albo trudnym związku, jest bardzo dużo. Znajomi czy rodzina też oczywiście mogą ten proces wspierać, ale czasem mogą też przeszkadzać. Ludzie często, pomimo dobrych intencji, nie wiedzą co powiedzieć i mówią rzeczy w stylu: “Głowa do góry”, “Będzie dobrze”, “Takiego kwiatu to pół światu”. I może nawet te ludowe powiedzenia mają coś w sobie, ale gdy ktoś cierpi, to mogą bardziej wywoływać złość niż koić. Zresztą słusznie, bo są mało empatyczne. Czy potrafię uznać nieodwracalność? Niezależnie od obranego sposobu, jak już sobie te emocje chociaż częściowo „poprzeżywasz” i “ogólne napięcie” z Ciebie zejdzie, to myślę, że warto zapytać siebie: “Czy potrafię uznać nieodwracalność tego co się wydarzyło?” Moim zdaniem to bardzo ważne pytanie, bo pomaga sprawdzić na co w danej chwili jestem ukierunkowany. Czy potrzebuję jeszcze popatrzeć wstecz, poszukać zrozumienia i sensu czy może chcę już zwrócić uwagę bardziej ku przyszłości? Uznanie nieodwracalności to takie domknięcie uchylonych drzwi. Zamykasz drzwi i pewien rozdział życia bezpowrotnie się kończy. Co się wówczas pojawia? Smutek. Bo smutek to naturalna emocja, która pojawia się w związku ze stratą. I nie ma znaczenia czy to, co zostało za drzwiami było dobre czy niedobre. Czy to Ty zerwałaś czy nie. Każdy bowiem sam domyka swoje drzwi. Skąd wiadomo, że to już? Jeśli jesteś w takiej sytuacji, zamknęłaś właśnie drzwi i smutek się pojawił, to chcę Cię zachęcić, żebyś dała sobie w tym miejscu czas. Jeśli pojawią się łzy, to niech płyną, niech do Ciebie mówią. A gdy w końcu przestaną płynąć, to mam nadzieję, że pojawi się w Tobie poczucie oczyszczenia i spokoju. Mówię o tym w takich szczegółach dlatego, że wiele osób nie potrafi przeżywać smutku, wzbrania się przed nim i przed towarzyszącym mu płaczem. A smutek jest niezwykle ważny. Dobrze przeżyty smutek domyka, oczyszcza i przygotowuje na nowe. Serce i rozum Cały proces rozstawania się widzę jako pojednywanie się serca i rozumu. Zaraz po rozstaniu może być pomiędzy nimi sporo nieporozumień i konfliktów. Może się więc zdarzać, że rozum będzie lekko z przodu, a serce będzie potrzebowało trochę czasu by podgonić. Oczywiście czasem może być też dokładnie odwrotnie i to serce da impuls do działania, a potem rozum będzie musiał się odnaleźć. Natomiast pod koniec procesu, różnica pomiędzy nimi powinna być mniejsza. W całym procesie rozstawania się, ważne jest, żeby w ogóle go przetrwać. Warto więc zatroszczyć się o swój komfort w trakcie tego procesu. Rozstanie to jednocześnie szansa na zwolnienie, lepsze poznanie siebie, zebranie energii i wzmocnienie się. Szansa na wzięcie za siebie odpowiedzialności, domknięcie starego i otwarcie się na nowe. Jest trudne, ale też zawiera w sobie bardzo duży potencjał do rozwoju. Jeśli masz jakieś pytania, to zapraszam Cię do komentowania pod tekstem. Odpowiem na wszystkie wpisy. Tymczasem, trzymaj się ciepło. Cześć! Masz doświadczenie Toksycznego Związku? Zapraszam Cię do zapisania się na listę mailingową, by otrzymywać treści na temat różnych aspektów dot. toksycznych związków. Ten artykuł powstał również jako nagranie wideo 🙂 Zawartość nie jest dostępnaJeżeli wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, kliknij w przycisk "Akceptuję" Photo by Anthony Tran on Unsplash Pierwsze, co przychodzi na myśl, gdy myślimy o zerwaniu, to zdrada. W rzeczywistości są sprawy znacznie poważniejsze niż ta ludzka słabość… Każdy zna ich pewnie setki – pary, które żyją ze sobą latami, choć nikt nie wie dlaczego. No, ale przecież się nie kłócą, są sobie wierni – po co szukać dziury w moście? Ano właśnie po to, aby dać sobie szansę na prawdziwy, trwały, kochający się związek; taki, który pomaga przejść przez nierozpieszczające nas życie z pogodą. Jeśli bowiem serce nie gra, to dusza nie śpiewa – instrument trzeba zmienić! Brak wspólnych zainteresowań. Oczywiście, pomysłów na życie w związku są setki – od papużek nierozłączek, po dwa różne, odrębne światy, np. fizyka kwantowego i gimnastyczki artystycznej - każdy ma swoich zwolenników. Prawda jest jednak taka, że każda miłość potrzebuje, poza kolacją z winem, dobrym seksem i dwójką dzieci, także odpowiedniej dawki wspólnie spędzonego czasu. Obojętnie, czy to brydż, rowery, sesje filmowe czy gotowanie we dwójkę, jakieś spoiwo wzajemnej egzystencji jest nam potrzebne. Jeśli go nie ma, prędzej czy później, odnajdziemy się w zupełnie innych rzeczywistościach, z których można sobie ewentualnie jedynie przesłać pocztówkę. Różne wartości. Niby mądrość ludowa głosi, że przeciwieństwa się przyciągają. Naturalnie, egzotyka zawsze pociąga, nowość fascynuje, a odmienność opinii daje szansę na długie wieczory pasjonujących rozmów. Jeśli jednak praktycznie każda dyskusja – od dyskusji na temat globalnego ocieplenia, po debatę o wartościach religijnych, kończy się ostrym ścięciem, albo, nie daj Boże, dosadnymi epitetami w stylu „idiota”, to znak, że pora znaleźć lepiej pasującą połówkę. Niezależnie od uczucia, życia nie da się przejść w ignorancji i omijaniu większości ważnych światopoglądowych kwestii, bo on czy ona ma „kretyńskie zdanie”. Brak szacunku zawsze się wizje przyszłości. Wyjąwszy związki traktowane od początku do końca jako przygoda ze stacją końcową, na której przesiądziemy się innego pociągu, w większości pozytywnych relacji na coś mamy w duchu nadzieję. Na ślub z wielkim tortem i suknią jak beza, na pięcioro dzieci, na partnerstwo bez zobowiązań, na nieznośną lekkość bytu bez domowych obowiązków. Tego nie roztrząsa się na pierwszej, ani na trzeciej randce, ale angażując się poważniej warto o takie rzeczy zapytać. Bo z niedomówień rodzą się coraz większe oczekiwania i nieporozumienia, a po pięciu latach lądujemy z przysłowiową ręką w nocniku. Agata Chabierska Upały w Polsce w lipcu 2022 dały się we znaki niemal wszystkim mieszkańcom Polski. Jakie wartości pokażą termometry? Kiedy skończą się upały i spadnie deszcz? Synoptycy przewidują, ale równocześnie ostrzegają! Okulary przeciwsłoneczne i czapka czy płaszcz przeciwdeszczowy i parasol? Sprawdź, która z tych rzeczy bardziej przyda ci się na wyjeździe. Od dłuższego czasu mamy do czynienia z afrykańskimi upałami w Polsce 2022. Ekstremalnie wysokie temperatury i żar z nieba nie pozwalał na chwilę wytchnienia. Z utęsknieniem przypominaliśmy sobie temperatury oscylujące wokół 25 Chyba każdy z nas zadawał sobie pytanie - kiedy będzie zimniej? Synoptycy nieustannie starają się przewidzieć jak będzie wyglądał koniec lipca pod względem pogody. Czy koniec pierwszego miesiąca wakacji przyniesie ukojenie? Kiedy spadnie deszcz? Czy powinniśmy bać się burzowych dni? Sprawdźcie, jak prezentuje się prognoza pogody na koniec lipca. Czy w weekend będzie deszcz? Prognoza pogody daje nadzieję na przetrwanie upałów! Czy czarne samochody grzeją się bardziej w słońcu? [TEST] | ESKA XD - Prosto z salonu #53 Lipiec - pogoda Najbliższe dni będą ciepłe i słoneczne. Jednak do końca miesiąca nie powinno być już kolejnej fali upałów. Afrykańskie upały w Polsce 2022 zostaną wyparte przez gwałtowne burze, którym towarzyszyć będą ulewne deszcze, grad i silny wiatr. Co prawda mogą pojawić się sporadyczne dni z temperaturą powyżej 30 ale nie będzie ich już aż tak dużo. Termometry najczęściej będą pokazywały wartości około 25 Nad morzem i w górach mogą pojawić się temperatury nawet poniżej 20 Synoptycy są zgodni - będzie ciepło, ale ekstremalne upały opuszczą nasz kraj. Afrykańskie upały w Polsce 2022 - kiedy i gdzie?! Będzie prawdziwe piekło! [PROGNOZA] Sonda Pogoda w Polsce - jaką temperaturę lubisz najbardziej? -10-0 stopni Celsjusza -20-10 stopni Celsjusza 0-10 stopni Celsjusza 10-20 stopni Celsjusza 15-30 stopni Celsjusza 20-30 stopni Celsjusza 25-40 stopni Celsjusza Jak zachować się podczas burzy? Usuńmy z balkonów, tarasów wszystkie przedmioty, które mogą zostać porwane przez wiatr i stworzyć dodatkowe zagrożenie Sprawdźmy zamknięcie okien i drzwi oraz zabezpieczmy je skutecznie przed otwarciem Starajmy się nie opuszczać domu Unikajmy korzystania z telefonów komórkowych Nie zatrzymujmy się i nie szukajmy schronienia pod drzewami, słupami energetycznymi i niestabilnymi konstrukcjami Unikajmy otwartej przestrzeni. Wykorzystajmy jako schronienie istniejące budowle: most, wiadukt, stałe konstrukcje Odsuńmy się od metalowych przedmiotów i ich nie dotykajmy Unikajmy używania telefonu komórkowego. Najlepiej go wyłączmy

czy to koniec związku